Zakładam temat pierwsza, żeby pokazać, o co chodzi
Stojąc pod prysznicem, Bogdan skupiał się tylko na strugach wody spływających po jego wymęczonym ciele. Wywoływały ból. Drażniły liczne skaleczenia, guzy i sińce, rozmiękczały świeże strupy, które potem gąbka bezlitośnie rozerwie. Marszczył brwi, wsłuchany w wołanie własnych nerwów. Błagały o litość, a jednocześnie o to, by tu został, by pozwalał się ogrzewać nie tylko spękanej, ale też skostniałej skórze, która miejscami wydawała się wręcz wygarbowana.
Po jakimś czasie ból zmienił natężenie, a potem przeszedł w przedziwne uczucie, jakby od ciała odpadały gadzie łuski, stopniowo ukazując to, co jest pod spodem.
– Wylinka – mruknął do siebie Bogdan i uśmiechnął się krzywo, rozciągając usta z pewnym wysiłkiem.