
Ale jednocześnie chciałoby się

![Piwo :c[]:](./images/smilies/piwkoo.png)
- Czy jesteście w stanie coś z tym zrobić?
Teraz to jej udało się go zaskoczyć. Popatrzył na nią pytającym wzrokiem. Chyba przeczuł, że wizyta się przedłuży, zrezygnował bowiem ze sterczenia przy drzwiach i zajął stojące obok łóżka samotne krzesło.
- Z czym? - zapytał w końcu.
- Niechże mnie pan nie wkurwia z łaski swojej. - Oburzenie wyszło nieco słabo ze względu na jej stan, ale facet i tak wyglądał na zaintrygowanego. - Wiecie, na czym mi zależy. Chcę umrzeć. Raz, kurwa, na zawsze. I jest mi szczerze obojętne, kto mi w tym pomoże. Trafiliście się wy, to możecie być wy, biorę w ciemno.
- Jak miałoby to wyglądać? - powtórzyła, nie otrzymawszy odpowiedzi. - Istnieje obawa, że mogę kiepsko współpracować, jeśli zamkniecie mnie w klatce jak laboratoryjnego szczura. Skoro mam być waszą partnerką, chciałabym zainicjować relacje partnerskiej jak najszybciej.
- Wszystko w swoim czasie. - Mężczyzna, podobnie jak w trakcie wizyty w jej szpitalnym pokoju, miał nieprzenikniony wyraz twarzy i pozbawiony modulacji głos.
- Okej, ale zaznaczam, że nie słynę z cierpliwości.
- Ja słynę.
Nie wiedziała, czy to miał być żart. Gdyby wychwyciła w głosie nutę ironii, powiedziałaby, że tak. Albo gdyby ktokolwiek z obecnych okazał choć minimalną oznakę rozbawienia. Ale żadnej z tych rzeczy nie zaobserwowała i zmuszona była uznać, że to nic innego, jak stwierdzenie faktu.
On po prostu słynął.
- Nie pani sprawa – uciął Słynący, zgodnie z przewidywaniem Kiry. Wiedziała już, że od niego niczego nie wyciągnie, przynajmniej na razie.
- Jak to nie moja? - parsknęła mimo tego. - W moim mieszkaniu ktoś zabił obcą mi kobietę, w dodatku prawdopodobnie wszczepił mi fałszywe wspomnienia na jej temat. Jeśli to nie jest moja sprawa, to ja już nie wiem, czyja!
- To nie ma związku z naszym projektem.
Chciała powiedzieć, że skoro nie ma związku, to tym bardziej mógłby zaspokoić jej ciekawość na znak dobrych intencji, ale wiedziała, że nie przyniesie to efektu. Może Turkusowa będzie bardziej chętna do rozmowy, o ile Kirze uda się kiedyś złapać ją samą.
Westchnęła i pokręciła głową zrezygnowana.
- Jesteście trudni we współpracy – powiedziała kwaśno.
Słynący wyglądał, jakby usłyszał komplement, ale się nie odezwał. Przez chwilę trwała cisza.
- Spotkanie zakończone – oznajmił wreszcie, jakby specjalnie czekał na ten akurat moment, choć nie było w nim zupełnie nic wyjątkowego.
- Nawet mi się nie przedstawiliście – zaoponowała Kira. - Przetrzepaliście mi mózg wzdłuż i wszerz, wiecie o mnie wszystko, a ja nie wiem nawet, jak się nazywacie.
- Spotkanie zakończone.
Podniosła się i wyszła, trzaskając drzwiami. Gdyby została dłużej, niechybnie przyłożyłaby mu w tę pociągłą gębę bez wyrazu.
Uwielbiam takie chore klimaty w tekście- Jak to nie moja? - parsknęła mimo tego. - W moim mieszkaniu ktoś zabił obcą mi kobietę, w dodatku prawdopodobnie wszczepił mi fałszywe wspomnienia na jej temat. Jeśli to nie jest moja sprawa, to ja już nie wiem, czyja!
- Będę rzygał!
- Nie będziesz.
Odczołgałem się w stronę najbliższego krzaka i bardzo dobitnie udowodniłem Lidii, że owszem, będę.
- Co za pizda – mruknęła cicho, ale nie na tyle, żebym nie usłyszał.
- A czego się spodziewałaś? Teleportowaliśmy się szósty raz w ciągu godziny!
- Przynajmniej liczyć potrafisz.
Próbowałem złapać oddech choćby na jedną chwilę, potrzebną do zrozumienia, co się właśnie wydarzyło. Chyba krzyczałem. Trudno nie krzyczeć, gdy mózg i wnętrzności płoną żywym ogniem.
Lidia postanowiła nas wszystkich zabić. Nie było innego wyjaśnienia. Zdecydowała, że lepiej umrzeć, niż oddać się w ręce tych... tych istot, kimkolwiek były i czegokolwiek chciały.
Mogła, do cholery, zapytać mnie o zdanie.
Z tą myślą osunąłem się w ciemność.
A Helan? Twierdzili, że chcieli, by dzieciak miał zaufaną osobę, która zna całą prawdę, której można się zwierzyć i wypłakać gorzkie żale. Łyknąłem to wtedy, bo nie wiedziałem jeszcze, z kim będę miał do czynienia, teraz natomiast to wyjaśnienie wydało mi się absurdalne. No doprawdy, już widzę Helana, jak idzie komukolwiek wypłakiwać gorzkie żale! To nie ten typ i oni musieli o tym wiedzieć. Znali go, pewnie nawet lepiej niż mnie. Mogliby mu kazać pracować z Hannibalem Lecterem, a on by to pewnie zrobił, z właściwym sobie spokojem i wyjebaniem na rzeczywistość.
- Nie masz dostatecznie dużo siły – powiedziałem.
Rzuciła mi ciężkie spojrzenie.
- Już ty mi nie mów, co mam, a czego nie mam. Nie każdy jest takim miękkim siurkiem, jak ty. Gdzie tu można narysować zaklęcie?
- Na czole sobie narysuj! - wybuchnąłem. - Nie będziesz w tym stanie teleportowała!
- Ależ będę! Skończmy nareszcie ten cyrk! - Z tymi słowami odwróciła się i poszła poszukać dostatecznie piaszczystego lub kamienistego kawałka terenu.
- Ona jest obłąkana – oświadczyłem z przekonaniem.
Helan tylko się uśmiechnął. Nigdy nie wtrącał się do naszych kłótni. Trudno było wyobrazić go sobie wtrącającego się do jakichkolwiek kłótni.
- Też się o nią martwię – przyznał w końcu cicho. - O was oboje.
- Ty się o siebie martw – burknąłem, wciąż jeszcze wściekły. - Kolejny męczennik pieprzony!
- Przepraszam, nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. Znowu źle się wyraziłem...
- Ja oszaleję!
I złą autorkę- Ani się waż tam umierać! - warknąłem.
- To może nie być do końca jego wybór. - Lidia pojawiła się przy nas bezszelestnie, co ze względu na chaszcze dookoła było nie lada wyczynem.
- Nic mnie to nie obchodzi, ma nie umierać i już!
- Postaram się – zapewnił Helan z powagą.
- Słusznie – fuknęła Lidia. - Postaraj się. Zaklęcie gotowe. Chodź.
Chciałem coś zrobić, coś powiedzieć. Wydawało mi się, że to wszystko powinno wyglądać inaczej. Jakoś bardziej... nie wiem... podniośle? Wszystkie wydarzenia ostatnich tygodni prowadziły nas do tego miejsca i tej chwili. I co? Tak to się miało odbyć? Po prostu „chodź” i kolejna teleportacja? Z drugiej strony czego niby oczekiwałem? Łzawego pożegnania? Patosu jak z filmów? Jeśli tak, to trafiłem na złą kompanię.