co
ale co
...co?
Dobra, bo chciałam bez ostatniej wstawki skomentować, ale ją doczytałam i teraz mi zgasiło mózg, c'nie XDDD tak że momencik, czas wyjść na szluga i pogapić się na osiedle, żeby zrobić reset... Ale się dałam zaskoczyć, no nie mogę XD
Ok. Komentarz poniżej poziomu, bo dawno nie komentowałam, a i od Zachodu miałam przerwę (której niestety nie nadrobiłam w całości, bo odświeżyłam tylko ostatnie dwie komentowane wstawki). Nieco przesłonił mi obraz całości ten końcowy moment i akcja, jakiej bym się nigdy nie spodziewała, więc możliwe, że o czymś zapomnę.
No więc sytuacja Bai - Zoe, bo o niej pisałam już wcześniej i o niej najwięcej myślałam: jakoś balam się (pewnie wiesz?) że to zahaczy o coś-więcej-niż-znajomość i to w sensie innym niż zwykle w tekstach. To znaczy bałam się, że Zoe dostrzeże coś, czego nie ma, albo że będzie miała do Baia słabość, która potem mocno zaważy na fabule. Zacisnęłam usta na scenie tańca, ale tylko przezornie, bo, jak się okazało, była nie do przyczepienia się. W ogóle, cokolwiek znajdę z myślą, że będę mogła się przyczepić, zostaje później stłumione >___< i teraz trudno się przyczepić. Szkoda. Chciałam być taka ten, taki ostry komentujący. Bai nie urzekł mnie i w sumie niewiele mnie przyciąga do tej postaci (chyba dlatego, że widzę ją oczami Zoe). Porównania do kota to taki lekki trigger, może o to chodzi? Ale nie, raczej nie. To ta nienaganna postawa, w ogóle taki ludzki element (on serio jest najnormalniejszy z trójki) całej paczki. To, co w Baiu jest pozytywne i fajne, nie pozwala mi go polubić. Nie umiem zaufać. Dokładnie, ten tekst sprawia, że podejrzliwość i szukanie wszelkich ukrytych motywacji postaci ciągle mi towarzyszą. Bai jest zbyt spoko. Zbyt dobry i niezłamany atmosferą, w ogóle świetnie ułożony. Odporny. Może w jego głowie jest taki sam mętlik jak w głowie Zoe (choć wątpię) ale ostatecznie i tak nie mam tam wstępu, więc pozostaje wyłącznie powłoka - idealny, sympatyczny Bai, odważny, świetnie wyszkolony i gotowy się poświęcić - bo jest literką C i takie jest jego zadanie.
Czy to zamierzony efekt - wątpię, ale naprawdę, no nie mogę go przetrawić. Nie ufam. Wciąż czekam na potknięcie. I kiedy była scena tańca, też na nie czekałam. Te samotne spacery nad ranem były jak małe zwycięstwo, już się zajarałam, że padną podejrzenia, że się sformułuje konkretny zarzut. Ale nie. Nadal nie. I nadal tekst jest pisany z takim wyważeniem, że nie mogę się o to czepić.
Zoe może i go podejrzewa, ale to prędzej wina paranoi i tego zapętlenia we własnych domysłach. Efektu kabinowego, kto wie. Ona tak samo przestaje ufać Hrabinie, więc nie doszukuję się w tym racjonalności. Swoją drogą widać świetnie, jak powoli tracą postacie nerwy (eheh, no, poza Baiem, przecież to Bai, jprdl, jeszcze się okaże, że jest niezaprzeczalnie dobrą postacią bez skazy i będę cierpiała tygodniami) i choć wszystko widzę oczami Zoe, jestem w stanie uwierzyć w zachwianą równowagę Hrabiny. Sama Zoe też oczywiście dostaje lekkiej korby. I one dwie są dla mnie prawdziwe, potrafię uwierzyć w ich zachowanie. Zoe to kawał zatwardziałej baby - ale rozumiem ją, wiem, kiedy ma rację, wiem, że chce dobrze. Hrabina w ogóle jest bombowa i kibicuję jej, totalnie #in_love, ją również rozumiem. Szkoda, że Zoe patrzy na nią przez pryzmat pieniędzy, pieczonej świni i innych takich, nie potrafi dostrzec człowieka podobnego do siebie, wrażliwszego od siebie momentami. Najgorzej. Mogłyby się spotkać i dogadać, ale brodzą razem przez pył i wolą (mam wrażenie, że trochę przez Zoe) wzajemnie się podejrzewać, snuć jakieś domysły i wkręcać sobie kolejne scenariusze, zamiast zapytać wprost. Może Bai zapytałby wprost i może to byłaby kolejna rzecz, za którą bym nie umiała go polubić XDD
No więc tak - przykre jest to, jak Zoe i Schwerin się mijają, choć obie chcą (jak sądzę) dobrze i źle sobie nie życzą. Totalny popis daje już przy ognisku Hrabina i to tylko pokazuje, że bez sensu podejrzewała ją Zoe. Obydwie siebie wzajemnie oskarżają, ale Zoe robi to chamsko/w myślach/nie ma możliwości przyparcia do muru, a Hrabina, no cóż - właśnie mi pokazałaś, jaką dysponuje mocą decyzyjną. Bai jest jej. W sumie o to chodzi w byciu Alfą, nie mam pytań.
Okropna akcja na koniec, pokazuje ten bezsens wzajemnych oskarżeń. Dałam się zaskoczyć i za to wielki plus. Wielki, bo lubię. Strasznie bredzę w tym komciu, wiem o tym, to przez natłok myśli. I zawsze tak mam jak komentuję po przerwie. Wybacz.
Tak bardziej ogólnie - nadal jestem pod wielkim wrażeniem tekstu. Opisy w sumie juz mnie nie zaskakują (heh, dobra uwaga o korbie na punkcie pyłu, Bai XDD) ale to nie znaczy wcale, ze są mniej obrazowe. Te opuszczone miasta widzę bardzo wyraźnie, plac po dzielnicy fabrycznej
z samotnymi ścianami <333 jestem fanką. Podobnie jak takich smaczków (dla mnie co prawda niekiedy nieczytelnych, bo US nie ogarniam ni *uja) np. o moście, jedynym rozpoznawalnym doskonale elemencie zniszczonej metropolii. Nadal też działają na mnie rozkminy Zoe i te głębsze zadumy, metaforycznie i pięknie opisane to, co z człowiekiem się dzieje w twoim zniszczonym świecie. Samotność, izolacja. Ten motyw z hełmami odbierającymi twarze, daję propsy.
No strasznie namieszałam, wstyd mi, zero komentatorskie.
Jestem przerażona tym, jaki błąd popełniła Hrabina (choć kto wie? od początku Zoe wydawała mi się zbyt OP, może C. ma z tym coś wspólnego a ona nawet nie wie? O____O), jak posłusznie zrealizował swoje zadanie Bai i jak bezsilna (serio - bezsilna, nie tylko przy ognisku, ale od dobrych kilku k tekstu) była Zoe. Jestem zaintrygowana akcją z zielonooką laską, zamiarami jej ziomków, tym, co niepokoi Zoe (planami Hrabiny) i totalnym brakiem zrozumienia i zaufania, który jednocześnie mnie boli i pcha fabułę do przodu. Tak w ogóle, to teraz trochę bardziej lubię Zoe. Odrobinę. Powiedziałam odrobinę, ok? Tonicnieznaczy
DOBRA, TO TERAZ PRZESTAŃ SIĘ OPIERNICZAĆ I WYJAŚNIJ, CO ROBIŁ BAI CODZIENNIE POZA ŁAZIKIEM, OCZEKUJĘ NASTĘPNEJ WSTAWKI BO WIEM, ŻE BAI COŚ ROBIŁ I TO NIE BYŁ SPACER I NAWET NIE MÓW, ŻE TO BYŁ SPACER ALBO ŻE ON SIĘ UPEWNIAŁ, ŻE SĄ ŚLEDZENI, NA PEWNO BYŁO COŚ JESZCZE, MOŻE NASYPAŁ PYŁU DO ŁAZIKA I ŁAZIK SIĘ ZEPSUŁ DLATEGO.
ale co
...co?
Dobra, bo chciałam bez ostatniej wstawki skomentować, ale ją doczytałam i teraz mi zgasiło mózg, c'nie XDDD tak że momencik, czas wyjść na szluga i pogapić się na osiedle, żeby zrobić reset... Ale się dałam zaskoczyć, no nie mogę XD
Ok. Komentarz poniżej poziomu, bo dawno nie komentowałam, a i od Zachodu miałam przerwę (której niestety nie nadrobiłam w całości, bo odświeżyłam tylko ostatnie dwie komentowane wstawki). Nieco przesłonił mi obraz całości ten końcowy moment i akcja, jakiej bym się nigdy nie spodziewała, więc możliwe, że o czymś zapomnę.
No więc sytuacja Bai - Zoe, bo o niej pisałam już wcześniej i o niej najwięcej myślałam: jakoś balam się (pewnie wiesz?) że to zahaczy o coś-więcej-niż-znajomość i to w sensie innym niż zwykle w tekstach. To znaczy bałam się, że Zoe dostrzeże coś, czego nie ma, albo że będzie miała do Baia słabość, która potem mocno zaważy na fabule. Zacisnęłam usta na scenie tańca, ale tylko przezornie, bo, jak się okazało, była nie do przyczepienia się. W ogóle, cokolwiek znajdę z myślą, że będę mogła się przyczepić, zostaje później stłumione >___< i teraz trudno się przyczepić. Szkoda. Chciałam być taka ten, taki ostry komentujący. Bai nie urzekł mnie i w sumie niewiele mnie przyciąga do tej postaci (chyba dlatego, że widzę ją oczami Zoe). Porównania do kota to taki lekki trigger, może o to chodzi? Ale nie, raczej nie. To ta nienaganna postawa, w ogóle taki ludzki element (on serio jest najnormalniejszy z trójki) całej paczki. To, co w Baiu jest pozytywne i fajne, nie pozwala mi go polubić. Nie umiem zaufać. Dokładnie, ten tekst sprawia, że podejrzliwość i szukanie wszelkich ukrytych motywacji postaci ciągle mi towarzyszą. Bai jest zbyt spoko. Zbyt dobry i niezłamany atmosferą, w ogóle świetnie ułożony. Odporny. Może w jego głowie jest taki sam mętlik jak w głowie Zoe (choć wątpię) ale ostatecznie i tak nie mam tam wstępu, więc pozostaje wyłącznie powłoka - idealny, sympatyczny Bai, odważny, świetnie wyszkolony i gotowy się poświęcić - bo jest literką C i takie jest jego zadanie.
Czy to zamierzony efekt - wątpię, ale naprawdę, no nie mogę go przetrawić. Nie ufam. Wciąż czekam na potknięcie. I kiedy była scena tańca, też na nie czekałam. Te samotne spacery nad ranem były jak małe zwycięstwo, już się zajarałam, że padną podejrzenia, że się sformułuje konkretny zarzut. Ale nie. Nadal nie. I nadal tekst jest pisany z takim wyważeniem, że nie mogę się o to czepić.
Zoe może i go podejrzewa, ale to prędzej wina paranoi i tego zapętlenia we własnych domysłach. Efektu kabinowego, kto wie. Ona tak samo przestaje ufać Hrabinie, więc nie doszukuję się w tym racjonalności. Swoją drogą widać świetnie, jak powoli tracą postacie nerwy (eheh, no, poza Baiem, przecież to Bai, jprdl, jeszcze się okaże, że jest niezaprzeczalnie dobrą postacią bez skazy i będę cierpiała tygodniami) i choć wszystko widzę oczami Zoe, jestem w stanie uwierzyć w zachwianą równowagę Hrabiny. Sama Zoe też oczywiście dostaje lekkiej korby. I one dwie są dla mnie prawdziwe, potrafię uwierzyć w ich zachowanie. Zoe to kawał zatwardziałej baby - ale rozumiem ją, wiem, kiedy ma rację, wiem, że chce dobrze. Hrabina w ogóle jest bombowa i kibicuję jej, totalnie #in_love, ją również rozumiem. Szkoda, że Zoe patrzy na nią przez pryzmat pieniędzy, pieczonej świni i innych takich, nie potrafi dostrzec człowieka podobnego do siebie, wrażliwszego od siebie momentami. Najgorzej. Mogłyby się spotkać i dogadać, ale brodzą razem przez pył i wolą (mam wrażenie, że trochę przez Zoe) wzajemnie się podejrzewać, snuć jakieś domysły i wkręcać sobie kolejne scenariusze, zamiast zapytać wprost. Może Bai zapytałby wprost i może to byłaby kolejna rzecz, za którą bym nie umiała go polubić XDD
No więc tak - przykre jest to, jak Zoe i Schwerin się mijają, choć obie chcą (jak sądzę) dobrze i źle sobie nie życzą. Totalny popis daje już przy ognisku Hrabina i to tylko pokazuje, że bez sensu podejrzewała ją Zoe. Obydwie siebie wzajemnie oskarżają, ale Zoe robi to chamsko/w myślach/nie ma możliwości przyparcia do muru, a Hrabina, no cóż - właśnie mi pokazałaś, jaką dysponuje mocą decyzyjną. Bai jest jej. W sumie o to chodzi w byciu Alfą, nie mam pytań.
Okropna akcja na koniec, pokazuje ten bezsens wzajemnych oskarżeń. Dałam się zaskoczyć i za to wielki plus. Wielki, bo lubię. Strasznie bredzę w tym komciu, wiem o tym, to przez natłok myśli. I zawsze tak mam jak komentuję po przerwie. Wybacz.
Tak bardziej ogólnie - nadal jestem pod wielkim wrażeniem tekstu. Opisy w sumie juz mnie nie zaskakują (heh, dobra uwaga o korbie na punkcie pyłu, Bai XDD) ale to nie znaczy wcale, ze są mniej obrazowe. Te opuszczone miasta widzę bardzo wyraźnie, plac po dzielnicy fabrycznej

No strasznie namieszałam, wstyd mi, zero komentatorskie.
Jestem przerażona tym, jaki błąd popełniła Hrabina (choć kto wie? od początku Zoe wydawała mi się zbyt OP, może C. ma z tym coś wspólnego a ona nawet nie wie? O____O), jak posłusznie zrealizował swoje zadanie Bai i jak bezsilna (serio - bezsilna, nie tylko przy ognisku, ale od dobrych kilku k tekstu) była Zoe. Jestem zaintrygowana akcją z zielonooką laską, zamiarami jej ziomków, tym, co niepokoi Zoe (planami Hrabiny) i totalnym brakiem zrozumienia i zaufania, który jednocześnie mnie boli i pcha fabułę do przodu. Tak w ogóle, to teraz trochę bardziej lubię Zoe. Odrobinę. Powiedziałam odrobinę, ok? Tonicnieznaczy
DOBRA, TO TERAZ PRZESTAŃ SIĘ OPIERNICZAĆ I WYJAŚNIJ, CO ROBIŁ BAI CODZIENNIE POZA ŁAZIKIEM, OCZEKUJĘ NASTĘPNEJ WSTAWKI BO WIEM, ŻE BAI COŚ ROBIŁ I TO NIE BYŁ SPACER I NAWET NIE MÓW, ŻE TO BYŁ SPACER ALBO ŻE ON SIĘ UPEWNIAŁ, ŻE SĄ ŚLEDZENI, NA PEWNO BYŁO COŚ JESZCZE, MOŻE NASYPAŁ PYŁU DO ŁAZIKA I ŁAZIK SIĘ ZEPSUŁ DLATEGO.